Coraz więcej grzybów, ale daleko w lesie
-
DST
51.00km
-
Temperatura
16.0°C
-
Sprzęt Kalkhoff
-
Aktywność Jazda na rowerze
W kosztu około 380 podgrzybków, pełny kosz miałem już po 90 minutach. Resztę czasu wypełniło śniadanie, telefony do rodziny celem rozdysponowania zbiorów, walki ze spadającymi grzybami przy każdym podnoszeniu pończochy by upchnąć jak najwięcej, zdjęcie zrobiono by uwiecznić pierwsze opieńki, były dwa stanowiska, z których nie byłem wstanie nic wziąć, podobnie się miało z kaniami, potem jeszcze dozbierałem grzybów. Nowa bardziej oddalona miejscówka, zatrzęsienie grzybów, także dużych stąd mniejsza liczba, wychodzą także nowe grzyby w miejscach schodzonych, choć jest ich mniej i były tam same maluchy. Ciepło, mokro. Ponownie całość grzybobrania odbyła się pod świerkami z podłożem z mchu, często były to mikro polanki między paprociami i rzecz podstawowa daleko w lesie, tam widać grzyby nawet przy głównych drogach leśnych. Grzyby zdrowe, twarde, grube nogi i ciemne kapelusze. Przybyło też w lesie grzybów niejadalnych, na pniach, muchomorów, wełnianek, których niedawno w ogóle nie było widać.
To jeszcze nie wszystko, po zrobieniu zdjęcia, dopchałem pończochę ile się dało, ale opieniek już nie brałem.
Z jednej strony teraz najłatwiej o szybki zbiór, w miejscach niewyzbieranych, jak się trafi to mamy duże owocniki szybko zapełniające kosz i miejsca, gdzie grzyby rosły już od wielu dni, z drugiej strony chodzenie wzdłuż dróg prowadzących do parkingu siłą rzeczy po wielu dniach daje marne wyniki, często osoby zniechęcone, wracają na pusto i idzie fama, że grzybów nie ma, w głębi lasu za to cisza i spokój.
Grzyby zadysponowałem następująco, z całym zbiorem na Pogodno, tam przygotowanie na wielkiej patelni, z tego zabrałem sobie porcje do pojemnika, mam więc je już gotowe na 3 razy, następnie całą resztę, przepakowałem do dużej reklamówki - wiem nie powinno się, ale to tylko na kilkanaście minut by wygodnie było przekazać, osobie po ciężkiej operacji o której pisałem.
komentarze
@teich - Każdy lubi co innego, to dobrze, bo rzeczywiście widzę w lesie, że są amatorzy na opieńki, które wcześniej ominąłem :-) Ja marynuję zazwyczaj podgrzybki. Kiedyś nazbierałem opieniek i zastanawiałem się co z nich zrobić... znalazłem przepis na "kotlety mielone" z opieniek (choć można by to też nazwać plackami), jednocześnie zrobiłem opieńkowe i jednocześnie podgrzybkowe. Po degustacji stwierdziłem, że podgrzybkowe lepsze i od tej pory już zazwyczaj opieniek nie ruszam (za to "kotlety" weszły na stałe do menu).