Czerwiec, 2012
Dystans całkowity: | 910.20 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 9 |
Średnio na aktywność: | 101.13 km |
Więcej statystyk |
Kamień Pomorski - pętla przez Gryfice ze zwiedzaniem
-
DST
172.93km
-
Temperatura
29.0°C
-
Sprzęt Kalkhoff
-
Aktywność Jazda na rowerze
#lat=53.738974664921&lng=14.87317&zoom=9&maptype=ts_terrain
Zdjęcie na tapetę: „Dar bratniego Związku Radzieckiego” – toksyczny i niebezpieczny „Barszcz Sosnowskiego” przy drodze do Gryfic. Chyba, że się mylę i to inny gatunek?
Dziś był ostatni moment na przyjazd nad morze przed prawdziwym sezonem letnim, jazda w większości bocznymi i pustymi drogami o kiepskiej nawierzchni: asfaltowej, szutrowej, brukowej i drogach leśnych. Po drodze kilka nowych miejscowości i zabytków.
Czermnica – kościół z moim ulubionym dębem do tego miejsca wszystko doskonale znane.
Zaraz za kościołem skręciłem w kierunku drogi 106 a następnie zjechałem na częściowo nieznane tereny. Pierwszym etapem była droga polna do Dąbrowy Nowogardzkiej.
Lapidarium w Dąbrowie.
Miętno – współczesna wieża ciśnień.
Miętno – ruiny pałacu z XIX wieku.
Ruiny dworu w Orzechowie – resztki ruin są połączone z normalnym przedwojennym domem mieszkalnym, czyżby to oznaczało, że został on zdewastowany już przed wojną?
Dawny dworzec w Truskolasach z zachowaną niemiecką nazwą miejscowości.
Kolejną ciekawą miejscowością był Trzygłów z pięknym pałacem oraz pomnikowymi dębami, zdjęcia można zobaczyć w relacji z wycieczki z Baszewic do Szczecina.
W Gryficach byłem tylko przejazdem, ruszyłem na wojewódzką drogę do Rewala, wyremontowaną w ostatnim czasie. Szybko jednak zboczyłem z trasy by przejechać zabytkowa aleją Przybiernówko – Grądy.
Tam skończył się asfalt, wjechałem na drogę szutrową, potem brukowaną. Od Modlimowa znowu asfalt, skąd pojechałem prosto do Cerkwicy.
W Cerkwicy odwiedziłem cmentarz poświęcony poległym w I wojnie światowej. Każde widoczne w tle drzewo to jeden poległy, imiona i nazwiska były wyryte na kamieniach ustawionych pod każdym drzewem, w większości zachowanych do naszych czasów.
Odtworzona w XIX wieku Studzienka św. Ottona, domniemane miejsce chrztu Pomorzach przez św. Ottona w Bambergu w 1125 roku.
W Cerkwicy powrót na drogę wojewódzką 110 i jazda do Karnic, gdzie znajduję się piękny kościół z 1493 roku oraz XIX wieczna kaplica cmentarna rodu von Karnitz. Przez drzewa niewiele widać, miejscowość do powtórki w okresie zimowym.
W Ninikowie też niewiele było widać.
Po południu słońce zaczęło chować się za chmurami, mimo to, temperatura nie była niska, o czym informował zegar i termometr na rondzie w Rewalu.
Kolejna miejscowość do słynny Trzęsacz, dziś jeszcze nie było tłumów.
Stąd pojechałem do Dziwnówka nadmorskim szlakiem rowerowym R-10.
Po dłuższym pobycie w Dziwnówku pojechałem do Kamienia Pomorskiego. Dwie dobre wiadomości ukończona została droga rowerowa do Dziwnowa – zdjęcie nr 1 oraz Kamienia Pomorskiego.
Namyślin - Szczecin przez Boleszkowice, Dębno, Trzcińsko- Zdrój, Banie
-
DST
142.50km
-
Temperatura
24.0°C
-
Sprzęt Kalkhoff
-
Aktywność Jazda na rowerze
?134047823761867#lat=53.058549843095&lng=14.593&zoom=8&maptype=ts_terrain
Różnica w kilometrach wynika z nieuwzględnionej na mapie jeździe na dworzec, szukaniu kirkutu w Boleszkowicach (trzykrotne podejście zakończone sukcesem), zwiedzaniu Dębna.
Zdjęcie dnia: piękny i bardzo rzadki już widok, stara przydrożna aleja owocowa na drodze wylotowej z Warnic.
Namyślin, lipa szerokolistna Tilia grandifolia (pomnik przyrody), zasadzona w 1826 na grobie nadleśniczego nazwiskiem Lindstädt; obw. pnia 435 cm i wys. 26 m. Wiadomość zaczerpnięta z wikipedii na miejscu nie ma o tym informacji jak i samego grobu.
Jeden z głównych punktów programu. Cmentarz żydowski w Boleszkowicach, podobno zachowało się kilkanaście macew, najstarsza z 1854 roku. Cmentarz znajduję się w lesie przy drodze do Namyślina, po prawej stronie. Jak zaczyna się las, po 300 metrach należy skręcić w ledwo rozpoznawalną ścieżkę leśną z pokrzywami sięgającymi ramion. Odnalezienie nie było łatwe, „straciłem” mnóstwo czasu, ale udało się. Z oczywistych względów trzeba tam przyjechać w okresie zimowym. Mimo wszystko bardzo się cieszę, że odnalazłem to miejsce. Tablica informuje, o istnieniu cmentarza i uporządkowaniu go w 1977 roku.
Dębno. Fabrykancka willa Maxa Laue, właściciela fabryki tłuszczów garbarskich.
Dębno. Willa drukarza Juliusza Neumana z 1892 roku. Obecnie urząd miasta.
Grymiradz. Ruina pałacu. Wzmianki o pałacu pochodzą z 1839 r., kiedy to już popadał w ruinę. Odnowiony przez Hermanna von Hertell po 1872 r. w stylu neoklasycystycznym. Po 1945 r. budynek zaadaptowano na potrzeby szkoły i użytkowano częściowo do końca lat 80. XX w. W 1996 r. zniszczył go pożar.
Smolnica – pałac z 1881 roku.
Warnice – XIX wieczny pałac Juliusza von Osten, po wojnie znajdowała się szkoła, w 1983 roku opuszczony. Na zdjęciu tył pałacu, przód trudniejszy do sfotografowania. Widok przygnębiający, ale żeby nie było tak smutno, warto wspomnieć, że w zabytkowym parku prowadzone są prace celem odtworzenia pierwotnego wyglądu.
Chełm Dolny – kościół z drugiej połowy XIII wieku.
Bardzo dużo okolicznych kościołów, posiada tajemnicze kamienie z wykutymi znakami [b]( krzyże, szachownice, twarze)[/b] W przypadku Chełma Dolnego jest to 17 kamień od dołu w południowo – wchodnim narożniku. Motyw ten i niektóre okoliczne miejscowości pojawiają się w książce o przygodach „Pana Samochodzika”. Jest to mój pomysł na jedną z kolejnych wycieczek.
XIX wieczna kaplica cmentarna na nieistniejących cmentarzu rodowym.
Chełm Górny. zabytkowy dwór z 1904 r. Dookoła elementy założenia folwarcznego: stajnia, obory, stodoły, magazyny, kuźnia, wieża ciśnień i inne.
Stajnia w Gogolicach.
Dalej prosto do Trzcińska – Zdrój.
W Trzcińsku – Zdrój byłem kilkakrotnie, mimo to, nie mogłem się oprzeć i zrobiłem zdjęcie ratusza z drugiej połowy XII wieku, co stawia go w rzędzie najstarszych obiektów tego typu w Polsce. Miasto niezniszczone wystarczy wspomnieć, że zachowane praktycznie w komplecie mury miejskie posiadają 25 baszt i 2 bramy miejskie, do tego należy dodać dawny dom zdrojowy i mnóstwo uliczek ze średniowiecznymi kamienicami.
Odtąd postanowiłem jechać dla nabijania kilometrów. Byłem ciekawy jak wygląda stan pałacu w Swobnicy, jednego z najciekawszych zamków na całym Pomorzu Zachodnim, od ponad dwudziestu lat popadającym w ruinę. W Grzybowie napotkałem rowerzystów, którzy akurat stamtąd jechali. Po 20 latach gmina odzyskała z powrotem zamek i zaczęły się tam pracę remontowe. Teren jest zagrodzony ma dozorcę, ale da się tam wejść. Tyle się dowiedziałem, a właśnie to chciałem wiedzieć, zamek więc sobie odpuściłem, odwiedzę go jak roboty się skończą.
Dalej jazda do Gryfina objazdem przez Banie. Nowością są asfaltowe drogi rowerowe w tym biegnąca w stronę Pyrzyc do wsi Lubanowo. Za Lubanowem należy skręcić do głównej drogi, gdyż biegnie ona jeszcze 3 km w las, szlakiem dawnej linii kolejowej, po czym urywa się. W odwrotnym kierunku na ścieżkę można wjechać już w Lubanowie, gdzie należy skręcić na Kunowo, po kilkuset metrach jesteśmy na ścieżce.
Uzupełnienie: dzień później zacząłem szukać informacji o tej trasie. Trasa ma 16 km i biegnie od Swobnicy przez przez Baniewice, Banie i dalej jak powyżej, do granicy gminy. Wygląda na to, że istnienie tej drogi w Swobnicy jest utajnione, podobnie zresztą jak zamku i niepotrzebnie jechałem po publicznej drodze. Na szczęście ruch na niej był symboliczny. Wygląda na to, że nic nie stało na przeszkodzie by trasę tę pociagnąć dalej do Gryfina i nie tylko i skorzystać z kasy przeznaczonej na projekt, z której skorzystała tylko gmina Banie. Nazwa projektu: Infrastruktura łącząca niemieckich i polskich gmin i miast: Mark Landin, Brussow, Carmzow-Wallmow, Schenkenderg, Schonfeld, Mescherin, Angermuende, Schwedt/Oder, Banie, Cedynia, Chojna, Gryfino, Kołbaskowo, Stare Czarnowo, Trzcińsko Zdrój" współfinansowanego ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Programu Operacyjnego Celu 3 "Europejska Współpraca Terytorialna"- "Współpraca Transgraniczna" Krajów Meklemburgia- Pomorze Przednie/Brandenburgia i Rzeczpospolita Polska (województwo zachodniopomorskie) 2007- 2013.
Widok ze ścieżki na 20 – krotnym zoomie.
Jadąc dalej do Gryfina, natknąłem się na taki znak.
Powrót do Szczecina przez Podjuchy. Wycieczka udana, choć za krótka, w ogóle się zmęczyłem. Dłuższa przerwa zrobiła swoje a także napompowane do maksymalnych wartości opony.
Dobieszczyn - zaległy wpis
-
DST
57.17km
-
Sprzęt Kalkhoff
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wyjazd około 18.00 w wolnej chwili by kompletnie nie zardzewieć.
nieplanowane zamknięcie drogi Buk - Stolec
-
DST
58.00km
-
Temperatura
22.0°C
-
Sprzęt Kalkhoff
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wbrew planom, nie udało się wczoraj wyrwać, dziś także nie zrobiłem za dużo kilometrów. Kilka godzin wolnego i standardowa pętla do Dobieszczyna. Z tego powodu nie brałem aparatu, a szkoda, bo byłem świadkiem niecodziennego wydarzenia i to groźnego dla życia nie tylko mojego.
Najprawdopodobniej niewiele minut przed moim przejazdem na szosę Buk – Stolec – zwalił się stary dąb. Zadzwoniłem do straży, tuż przede mną przyjęli inne zgłoszenie. Zawalidroga leżała tuż przed Stolcem, kierowcy jadący to wioski, mieli ładny nieplanowany objazd. Wiatr rzędu 20 km w porywach do 50 km na godzinę na pewno nie jest tu wytłumaczeniem. Przekrój pnia doskonale pokazywał stan zdrowotny drzewa, ale nie trzeba być specjalistą by widzieć, że znaczna część drzew na tej szosie, kwalifikuje się do wycinki, zresztą kilka drzew w okolicy jest już całkowicie obumarłych. Nie pisze tego z satysfakcją, gdyż każdy kto czyta mojego bloga zauważył, że jestem miłośnikiem starych drzew i alei, a w niejednym wypadku angażowałem się osobiście w próby zastopowania nieuzasadnionych wycinek. Pomijając idiotyczne próby wycinki zdrowych drzew, czasami na szczęście nieudanych jak w przypadku alei z Wolina do Unina, znaczna część drzew zwłaszcza tych krótkowiecznych będzie powoli usychać.
Trudno mieć pretensje o wycinkę drzew np. z Kamienia Pomorskiego do Wrzosowa, gdzie faktycznie poszerzono drogę, czy przy drodze do Golczewa, gdzie wiele drzew było w takim stanie, że nie było pod nimi nawet cienia. Jednak w wielu wypadkach sytuacja jest chora, wycina się zdrowe zabytkowe aleje, z drugiej strony pozwala się by stały przy drogach obumarłe drzewa. No cóż drewno z uschniętych drzew nie jest w cenie, a nowych nie ma co sadzić skoro sadzący nie będą mieli okazji ich ściąć. Na szczęście nasi poprzednicy nie wychodzili z takiego założenia.
Nie to jest więc najstraszniejsze, że się drzewa wycina (gdy jest to uzasadnione !), tylko to, że się nie sadzi nowych, względnie pozwala się im uschnąć z braku wody i pielęgnacji.
Bez nowych nasadzeń nie trzeba ludzi z piłami by z krajobrazu piękne aleje, to tylko kwestia czasu.
Kilkanaście lat temu, czekając przed godziną 6.00 na otwarcie bramki przy przejściu w Buku byłem świadkiem jak przejeżdżał beczkowóz z którego podlewano nowo posadzone drzewka. Dziś widać jaki jest tego efekt, wszystkie drzewa pięknie się przyjęły. Jak jest u nas każdy widzi.
Ucieczka przed EURO
-
DST
36.18km
-
Temperatura
14.0°C
-
Sprzęt Kalkhoff
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wyjazd poza miasto równo 0 20.45, powrót parę minut po zakończeniu meczu. Przedtem krótkie zerknięcie na strefę kibica i piękny widok, kilkanaście osób stoi obok policjantów na ozdobnej roślinności w ciągu "alei fontann",czyli wyrażanie patriotyzmu poprzez niszczenie wspólnego mienia. Przy okazji przetestowałem na sobie jak zbiorowość potrafi wyłączać w człowieku myślenie, wystarczyło wyjechać do lasu by nabrać do tego wszystkiego właściwego dystansu i naocznie przekonać się, że świat idzie swoim rytmem, słońce zachodzi jak co dzień i gdzieś tam daleko odbywa się mecz a nie wojna Polsko - rosyjska, co próbują nam wmówić media. O dziwo w lasku arkońskim sporo ludzi z psami, na spacerach, byli rowerzyści, biegacze. Mecz obejrzę sobie na spokojnie jutro, a sam wynik bardzo dobry. Gratulacja dla naszej drużyny. W lesie zrobiło się trochę mokro i bardzo dobrze, ubocznym efektem jest zapiaszczony rower, więc trzeba będzie go wyczyścić na kolejny mecz :)
Pałac w Małkocinie - pętla
-
DST
127.90km
-
Temperatura
25.0°C
-
Sprzęt Kalkhoff
-
Aktywność Jazda na rowerze
/index2#lat=53.43644&lng=14.56255&zoom=14&type=6
Trasa: Szczecin, Załom, Kliniska, Strumiany, Sowno, Żarowo, Lubowo, Rogowo, Poczernin, droga 142, Warchlinko, Małkocin, Storkówko, Łęczyca, Maszewo, Darż, Zagórce, Tarnowiec, Tarnówko, Stawno, Kliniska, Szczecin.
Zdjęcie dnia. Pałac w Małkocinie, jeden z dwóch głównych celów wycieczki.
Zaczęło się od chęci pojechania do Maszewa by zobaczyć wyjątkowy pomnik ku czci poległych w I wojnie światowej, którego nie widziałem, mimo że jeździłem tam dziesiątki razy. Ponieważ stoi on na obrzeżach miasta, przy czym nie wiedziałem dokładnie, gdzie, zawsze sobie mówiłem, że jeszcze zdążę go odwiedzić. Jak już postanowiłem, gdzie jadę, zacząłem układać trasę. Tak ułożyłem sobie dzisiejszą wycieczkę.
Zwiedzanie zaczęło się od Sowna, po jeździe pustymi drogami przez Kliniskę i Strumiany.
Sowno. Pierwszy postój na rozdrożu dróg z pomnikiem ku czci poległych w I wojnie światowej.
Kościół św. Marii Magdaleny w Sownie – wybudowany w 1889 roku, z zewnątrz się niczym nie wyróżnia natomiast w środku znajduję się unikat na skalę europejską – co najmniej jeden oraz kilka bardzo cennych detali architektonicznych, starszych od samego kościoła.
Nr 1 . Płyta nagrobna Mikołaja Hinza zmarłego w 1599 roku błazna księcia Jana Fryderyka, którego śmierć na pewno nie była zwyczajna. Błazen zmarł w wyniku żartu swego pana, który zainscenizował egzekucje błazna, który nie wiedział, że zamiast topora zostanie użyta kiełbasa (sic!). W wyniku emocji błazen zmarł.
.Płyta przedstawia bogato odzianego Mikołaja Hinze trzymającego w prawej ręce przedmiot interpretowany najczęściej jako laska kiełbasy. U stóp błazna leży przewrócony kufel. W prawym narożniku umieszczono na kartuszu litery "C.F." będące inicjałami twórcy płyty. Kamienną płytę okala łaciński napis: "Oto głowa Hinziusa ręką żartobliwą w sposób niezwykły życia pozbawiona
Skojarzyło mi się z inną historią z zachodniopomorskiego. W XV wieku przyjął się w Baniach obyczaj odgrywania scen z misterium Męki Pańskiej, ostatni raz miało to miejsce w 1498 roku. Przez zbieg okoliczności aktor, który odgrywał krzyżowanego Chrystusa trwał w zatargu z aktorem grającym legionistę Longinusa. Legionista korzystając z odgrywanej sceny przebił włócznią unieruchomionego przeciwnika raniąc go śmiertelnie. Aktorstwo bywa niebezpieczne.
Nr 2. Zabytkowy ołtarz z XVI wieku wypełniony ponad 100 drewnianymi figurami.
Nr 3. Ozdobna XVI wieczna ambona wykonana w XVI wieku przez Hansa Peissera.
Całość robi niezwykłe wrażenie (udało się mi zwiedzić wnętrze). Galerie zdjęć można zobaczyć pod tym linkem:
http://www.westernpomerania.com.pl/?art_id=346
Biblioteka w Sownie, po drugiej stronie drogi można zobaczyć koło młyńskie z 1854 roku.
Po minięciu Smogolic z kolejnym zabytkowym kościołem znalazłem się w Żarowie. We wsi co nietrudno zgadnąć kolejny kościół z zabytkową bramką, pomnik upamiętniający poległych w I wojnie światowej oraz chyba najciekawszy most kolei wąskotorowej z 1895 roku.
Z Żarowa można skręcić w kierunku Grzędzic, gdzie można zobaczyć unikatowe, najstarsze polichromie na całym Pomorzu Zachodnim. Dziś postanowiłem jechac w druga stronę. Po przeciwnej stronie jest Lubowo z murowanym współczesnym kościołem z dużo ciekawszą drewnianą wieżą z XVIII wieku.
2 km dalej w Rogowie, w północnej części wsi, podobno warto skręcić do parku po prawej stronie, gdzie znajduję się duży głaz z wyrytymi nazwiskami poległych w I wojnie światowej. Pisze podobno, bo nie szukałem park być cały zarośnięty, przez przypadek znalazłem się na dawnym cmentarzu, z zachowanymi trzema krzyżami żeliwnymi.
Jadąc dalej znalazłem się w Poczerninie, gdzie jak można się już domyślać stoi kolejny zabytkowy kościół. Mnie jednak bardziej się spodobały niektóre zwyczajne domy. Zwykłe, ale jakie piękne.
Jadąc dalej dwukrotnie przeciąłem chociwelkę, by zwiecić Małkocin, przede wszystkim przepiękny pałac z XIX wieku, rodziny von Loeper. Pałac jest własnością Uniwersytetu Szczecińskiego, obok piękny park robiący nie mniejsze wrażenie. Cały teren otwarty, do pałacu przylega piękny park ze starodrzewem, sztucznymi oczkami wodnymi, alejami, ławkami itd.
We wsi kościół odbudowany w 1854 roku po po pożarze w XVI wieku, czyli zajęło to jakieś 300 lat. W środku zachowały się dwa zabytkowe witraże, ponadto dzwon z 1594 roku oraz XIX wieczna chrzcielnica w stylu gotyckim Na cmentarzu przy kościele warto zobaczyć obelisk z czarnego granitu poświęcony poległym w I wojnie światowej.
Jako ostatnią atrakcję trzeba wymienić stojący przy drodze do Warchlina murowany gołębnik z XIX wieku.
Stąd ruszyłem w kierunku Maszewa by zobaczyć jeden obiekt – pomnik ku czci poległych w I wojnie światowej, największy i najbardziej oryginalny jaki znam. Po drodze w Storkówku urzekła mnie aleja kasztanowa idąca wzdłuż drogi polnej do ….
W Storkówku przypomniały się tam dawne czasy. Kawałek dalej zjechałem na chociwelkę, następnie koło Łęczycy na drogę nr 106 i prosto Maszewo zobaczyć pomnik z czasów I wojny światowej.
Maszewo. Na wyjątkowość pomnika składają się następujące elementy:
- lokalizacja na przedmieściach miasta a nie jak to zazwyczaj bywało na cmentarzu lub centralnym punkcie miejscowości
- brak tablic z nazwiskami poległych
- ogromne rozmiary
Pomnik został wybudowany w 1926 roku, po wojnie popadł w runę, odremontowany w 1993 roku.
Stojąc kilkaset metrów od pomnika zapytałem się mieszkańca o dokładną jego lokalizację, o takim pomniku nic nie wiedział, ale za to stwierdził, że w parku jest grobowiec poległego rycerza. Znajomość lokalnej historii jest u niektórych powalająca.
Wokół pomnika jest park, jezioro, ławki , dobre miejsce na odpoczynek. Spotkałem tam jednego rowerzystę i zgadało się, że tuż obok zaczyna się droga polna do Darża , pozwalająca w drodze do Szczecina ominąć ruchliwą drogę nr 106. Należy jechać do końca ulicy Karola Świerczewskiego, potem na rozstaju dróg skręcić w lewo. Jeżeli okaże się, że droga polna z Dąbrowca do Warchlina jest przejedna dla rowerów, być może ułożę ładną trasę z Maszewa do Stargardu z pominięciem wszystkich ruchliwych dróg.
Chcąc jechać w druga stronę z po minięciu Darża należy skręcić w tym miejscu.
Dalej aż do Zagórca jechałem ta samą drogą co dwa dni temu. Pod koniec wioski moją uwagę zwróciło ukryte gospodarstwo, całkiem zwykłę, ale tak położone, że można by było tu kręcić film z XIX wieczną fabułą
Tuż obok skręciłem w żużlową, potem piaszczystą i znowu utwardzoną drogę polną z Zagórca do Tarnowca.
W Tarnówku powrót na standardową drogę do Klinisk, gdzie zrobiłem ostatni zjazd by zobaczyć lipę św. Anny liczącą 600 lat, najstarsze drzewo puszczy goleniowskiej. Teraz zostało tylko przejście przez drogę ekspresową nr 3, zastanawiałem się ile będę czekał na przejście przez drugi pas w kierunku Szczecina z powodu pory powrotów znad morza, a tutaj niepodzianka, pierwszy kierowca z polskimi flagami zatrzymał się i mnie przepuścił, na drogach ekspresowych nawet Niemcy się nie zatrzymują. Po tym optymistycznym akcencie ruszyłem prosto do domu.
Cieszyno - Runowo - Ińsko - Szczecin
-
DST
154.50km
-
Temperatura
20.0°C
-
Sprzęt Kalkhoff
-
Aktywność Jazda na rowerze
#lat=53.480221281319&lng=15.101405&zoom=9&maptype=ts_terrain
Trasa: Cieszyno – Trzebawie – Runowo – Wegorzyno – Storkowo – Studnica – Ińsko – Długie – Chociwel – Wieleń Pomorski – Bród – Chociwel – Maszewo – Darż – Tarnowo – Kliniska – Szczecin
Zdjęcie dnia, przy zjeżdzie z drogi nr 20 w kierunku Wielenia Pomorskiego.
Piewrotnie planowałem wysiąść w Runowie Pomorskim, podczas studiowania mapy zadecydowałem, że wysiadka będzie stację wcześniej tj. w Cieszynie. Na zdjęciu tamtejszy kościół z 1740 roku. Brak przygotowania spowodował, że dopiero teraz dowiedziałem się, że pominąłem dwa tamtejsze poniemieckie cmentarze: przykościelny oraz w rodziny w pobliskim lesie.
Trzebawie. Kolejna miejscowość i kolejny zabytkowy kościół z drugiej połowy XVIII wieku.
Ta zaznaczona na mapie aleja była powodem wcześniejszej wysiadki. Naszczęście w całym regionie ich nie brakuje i zwłaszcza na bocznych drogach wydają się być niezagrożone.
Chwarstno – kościół z XVI wieku, na uwagę zasługuję wieża szkieletowa z orginalnymi deskami z XVIII wieku. Kolejne miescowości: Runowo oraz Runowo Pomorskie odwiedziłem już kilka razy. Nie będe ich opisywał warto tam zobaczyć młyn oraz oryginalną wieżę ciśnień na stacji kolejowej.
Aleja brzozowa przy drodze do Runowa.
Po minięciu Węgorzyna udałem się w kierunku Ińska, wyremontowaną asfaltową drogą. Zjechałem z niej w Storkowie, by odwiedzić lapidarium, złożone z trzech rzędów żeliwnych krzyży oraz czwartego rzędu nagrobków kamiennych. We wsi pałac z 1850 roku ,ale skutecznie zasłonięty przez drzewa.
Rozpoczął się długi objazd malowniczymi i całkowice pustymi drogami. Na zdjęciu Studnica.
Obok jest piękne dzikie śródleśne jezioro.
Lapidarium w Studnicy.
Ostatnia wieś przed Ińskiem to Gronówko, gdzie pojechałem zobaczyć trzy ogromne lipy, dwie rosną tuż obok siebie i jedna nieco dalej. Trudno jest uchwycić ogrom, drzew, niezwykle bujnych i zdrowych zważywszy na wiek. Drugie zdjęcie pokazuje wysokość na tle domu.
W Ińsku postój nad jeziorem I klasy czystości, wyjeżdżając spotkałem grupę z Rowerowego Szczecina.
Z Ińska pojechałem do Chociwla objazdem przez Linówko. Warto tam zobaczyć: zabytkowy kościół, lapidarium i dwór.
W Kamiennym Moście, warto zobaczyć pałac von Wedlów z początku XVIII wieku. W pobliskim lesie ukryte 2 pomniki ku czci poległych w I wojnie światowej, które koniecznie trzeba zobaczyć. Zostały one „zaliczone” podczas ostatniej wizyty. Na pomnikach napisy z cytatami ze Starego Testamentu, które udało mi się rozszyfrować. Konieczna długa odzież, ze względu na komary i chaszcze.
Zainteresowanych pomnikami polecam relacje shrinka
http://shrink.bikestats.pl/459914,Inska-Wstega.html
,który był tam przede mną w kwietniu przed okresem wegetacji roślin. W komentarzach tego wpisu znajduje się rozszyfrowanie treści tamtejszych napisów.
W Chociwlu byłem tylko przejazdem, któryś raz z rzędu, zrobiłem więc tylko zdjęcie temu niepozornemu pałacykowi, który wpadł mi w oko pierwszy raz.
Następne zrobiłem pętle przez Wieleń Pomorski, gdzie znajduję się zniszczony poniemiecki cmentarz oraz Bród,gdzie jest pałac z początku XIX wieku. Niestety trudno zrobić zdjęcie, z powodu drzew. b]W tym miejscu zgodnie z planem zakończyłem zwiedzanie[/b], oczywiście nie dlatego, że nie ma tam co zobaczyć. Od tego miejsca z małym wyjątkiem jechałem znajomymi drogami.
Znany był mi był także pałac w Karkowie, przy którym zatrzymałem się z powodu nowo postawionego płotu z desek. Czyżby zapowiedź remontu? Po drugiej strony na współczesnym cmentarzu, niewielkie lapidarium, którego dziś nieodwiedzałem.
O Maszewo tylko się otarłem bez wjeżdzania do centrum robiąc postój na Orlenie celem uzupełnienia zapasów.
Do Tarnówka pojechałem inną trasą niż dotychczas, przez co po raz pierwszy jechałem przez dwie wsie. Pierwsza to Darż.
Druga to Rożnowo Nowogardzkie z kościołem z XV wieku, częsciowo przebudowanym po pożarze w 1797 roku.
Nowa Jasienica
-
DST
55.98km
-
Temperatura
17.0°C
-
Sprzęt Kalkhoff
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wieczorna jazda bez niespodzianek w okolicach Szczecina. Planowałem coś większego, ale pod wpływem prognoz zrezygnowałem ze wstawania o świcie. Potem było już za późno.
Szczecin - Eberswalde - nocą
-
DST
105.04km
-
Temperatura
5.0°C
-
Sprzęt Kalkhoff
-
Aktywność Jazda na rowerze
Eberswalde - kolejowe parkingi rowerowe. Jak się zgodzi wlaściciel zdjęć, za jakiś czas wstawie wspólne fotki zrobione na granicy.
Warunki pogodowe: wiatr zachodni o sile 4 – 5 m/s, tym samym jechało się pod wiatr, lub miało się wiatr boczny. Temperatura minimalna 5 stopni, jak dla mnie dużo lepsza niż w ostatnim roku, gdzie w ciągu dnia było w Berlinie 35 stopni w cieniu.
Trasa: przez Rosówek i dalej niemiecka droga krajową B2.
Opis. Wyjazd spontaniczny i to bardzo, związany ze „Sternfahrtem”
( http://www.bikestats.pl/wydarzenia/Sternfahrt-2012-Berlin_1412.html ), choć ostatecznie dojechałem tylko na miejsce zbiórki.
Jeszcze o 23. 00 miałem w planach zostanie w domu, ale potem mnie wzięło, jak to tyle osób jedzie sobie nocą a ja mam zostać w domu. Spakowałem parę rzeczy i postanowiłem, że jadę, choć od początku nie miałem przekonania, że dojadę do samego Berlina. Około godziny 0:20 zjawiłem się na placu Lotników, bez żadnych zapasów, akurat w chwili, gdy cała grupa ruszała w trasę. Zdążyłem tylko powiedzieć by na mnie nie czekali, gdyż muszę najpierw nabyć prowiant. Nie liczyłem, że ich dogonię. W Przecławiu przechodzień poinformował mnie, że grupa rowerowa jechała jakieś 10 minut temu.
Ku mojemu zdziwieniu grupę dogoniłem na granicy. Był jeszcze czas na postój zdjęcia. Następnie rozpoczęło się długie czekanie, z powodu jakieś usterki roweru jednego z uczestników. Po skompletowaniu uczestników, gdy grupa miała już jechać, okazało się, że ktoś złapał kapcia, być może w trawie podczas robienia wspólnego zdjęcia.
Ponieważ nie zapisywałem się na wspólną jazdę, uznałem, że regulamin jazdy nakreślony przez Yogiego, mnie nie obowiązuję i ruszyłem w drogę, nie chcąc dalej marznąć, w przekonaniu, że i tak mnie wkrótce wyprzedzą. Grupa mnie nie dogoniła, a ja o 6.00 rano byłem w Eberswalde, dwie godziny przed czasem. Nie za bardzo chciało mi się czekać te dwie godziny, a akurat jechał pociąg w kierunku Angermuende, więc wsiadłem i pojechałem i wysłałem SMS-a do Montera, że jestem cały zdrowy. Niestety nie miałem rozkładu i w Angermuende utknąłem na dwie godziny, gdyż skomunikowany pociąg do Szczecina nie jeździ w niedzielę. W domu byłem więc po 10.00.
Zważywszy na okoliczności, wyszło najlepiej jak mogło, zrobiłem sobie od bardzo dawna nocną jazdę w pięknych okolicznościach przyrody, jadąc pod starymi alejami drzew, oświetlonymi przez księżyc w pełni. Z drugiej choć jechałem sam, miałem świadomość, że za mną jedzie mocne ubezpieczenie kilkunastu rowerzystów. Wycieczka była na tyle długa by poczuć klimat nocnej jazdy i na tyle krótka by nie odczuwać mocnego zmęczenia z powodu braku snu.
Plusem jest też sprawdzenie dokładnego czasu przejazdu (zarówno rok jak i dwa lata temu, do Berlina jechałem wcześniej), na przyszłość jeżeli zdecyduje się na jazdę ze Szczecina, wiem, że spokojnie można wyruszyć o 02:00 – 02:30. Zresztą nawet w przypadku spóźnienia nie ma tragedii, zważywszy, że peleton jedzie ze średnią prędkością 12 km na godzinę (wliczając w to postoje).
Na „Sternfahrcie” byłem już dwa razy więc, nie mam wyrzutów sumienia, że tym razem nie pojeździłem sobie po mieście. Żałuje tylko, ze nie wiedziałem, że utknę na dwie godziny w Angermuende, zamiast czekać mogłem pojechać jeszcze do Bernau i przejechać jeszcze 30 km.
Następny Sternfahrt 2 czerwca 2013 roku.
Sternfahrt 2012
-
Temperatura
13.0°C
-
Sprzęt Kalkhoff
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jechać czy nie jechać? Oto jest pytanie. Narazie dla celów statystycznych zapisuje temperaturę, 13 stopni, a jest najcieplejszy punkt dnia. W sumie napewno dużo przyjemniejsza niż rok temu, kiedy było 35 stopni w cieniu, wg. informacji z lokalnej telewizji.