Nareszcie zima --- I rocznica wypadku
-
DST
18.40km
-
Temperatura
-5.0°C
-
Sprzęt Kalkhoff
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś
jak zawsze po pierwszych opadach nauka jazdy w lasku arkońskim i
Jasnych Błoniach. Po ulicach nie jeździłem, jeszcze sporo
błota, kawałek przeszedłem z buta. Na początku jechało się
naprawdę dziwnie, ale z czasem szło coraz lepiej, trzeba się
przyzwyczaić, do nowych opon i butów, nauczyć hamować, skręcać,
jeździć po lodzie. Za mostem kolejowym zostały zamarznięte
kałuże więc można było poćwiczyć i ten element jazdy.
Zdziwiłem się , że jest -5 stopni, bo na dworze cieplej niż
podczas ostatnich plusowych wycieczek. Cieszmy się więc zimą,
bo to tak szybko odchodzi, na pewno w styczniu wyżowe mroźne
powietrze jest zdrowsze dla człowieka i przyrody niż "niż"
i dodatnia plucha. Miłośnicy robienia zdjęć nie muszą się
specjalnie wysilać, od razu wszystko wyładniało.
Dziś
pierwsza rocznica mojego urazu więzadeł, którego przyczyną było
stanie na trawniku w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze (
opis na bikestats). Na rower udało się wsiąść dopiero w
kwietniu, kiedy zacząłem od dystansu kilku km. W ciągu 9
miesięcy udało się przejechać jakieś 10 tys km i zrobić
jednorazowy dystans 200 km. W sumie jak na inwalidę całkiem nieźle.
Dystans może nie za duży, za to na prawdziwym rowerze, a nie po
pokoju. "Trenażer" - na samą myśl o tym słowie robi się
niedobrze, owszem był taki okres podczas rehabilitacji, że musiałem
ćwiczyć na maszynach zanim wsiadłem na rower, ale nawet wtedy, a
byłem usprawiedliwiony, nie przyszło by mi do głowy by wciskać
innym i sobie kit, że jeżdżę na rowerze.
komentarze