Rekord plus wyjaśnienie dla znajomych rowerzystów
-
DST
203.58km
-
Temperatura
12.0°C
-
Sprzęt Kalkhoff
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 10 listopada 2014 | dodano: 10.11.2014
Kolejna jazda dla dystansu, dziś
połączona z jazdą na czas, jazdą w terenie i jak najmniejszą
ilość przerw. Do wycieczki wrócę za chwilę, ponieważ niektórzy
dziwią się dlaczego tak jeżdżę , dlaczego nie biorę aparatu,
dlaczego jadę jak królik, a nie turysta i skąd ta zmiana,? Wyjaśniam poniżej
Dlaczego dla dystansu?
- Po pierwsze, niektórzy chyba zapomnieli o moim wypadku w zeszłym roku, oraz o tym w jakim byłem stanie? O tym co czułem w pierwszych minutach, jak nie wiedziałem jak przekroczyć z dwiema kulami za próg domu, gdzie nic nie wiadomo jak będzie z chodzeniem, jeżdżeniem wiem tylko ja.
- Nie jest tak, że noga jest w 100 % zdrowa i tam samo silna. Nie jest to możliwe. Najlepszy dowód, że po takim wysiłku, jak muszę wejść z rowerem po schodkach, wchodzę tylko jedną nogą, druga jest zbyt zmęczona (na szczęście bez roweru pod pachą nie mam takich problemów). Trzeba jednak dążyć, by maksymalnie zbliżyć się do tych 100 % a jedyny na to sposób, to próbować jeździć jeszcze dalej, jeszcze szybciej. W zaleceniu lekarskim mam dożywotnio napisane „ROWER !” by jeździć jak najwięcej, bez żadnych maksymalnych ograniczeń. Nie ma tam nic o robieniu zdjęć.
Jazda dla dystansu, sugeruje zmianę roweru. Otóż nie ! Przede wszystkim jeżeli chodzi o trening. To że jedzie się ciężej, jest plusem a nie minusem przy budowaniu mięśni nóg. Po drugie, taki dzień jak dziś , gdzie zmieniam plany i udaje się w teren pokazuje, że treking jest dla mnie najlepszym rozwiązaniem. Jest jeszcze kwestia wygody, bezpieczeństwa na nierównościach. A co jeżeli przez jazdę na takim ciężkim rowerze nie zdołam zrobić nigdy tych 300 km, o których wspomniałem? Nic się nie stanie, nie chodzi o to by coś osiągnąć, ale by próbować w oparciu o swoje możliwości.
Dlaczego nie w butach SPD, kiedyś też taka była rozmowa.?
Nigdy mnie nie ciągnęło, ale teraz te rozwiązanie odpada.
Po pierwsze dlatego, że w takich budach podświadomie, z większą siłą kręciłbym zdrową nogą, zwykłe buty wymagają nacisku obiema nogami. To, że zużyje się więcej energii jest znowu plusem. Po trzecie gdyby w razie jakiegoś wypadku nie wypięła się chora noga, mógłbym zrobić niezłą „rozpierduchę” w kolanie.
Czy będą zdjęcia i wycieczki?
Tak ! Wolę je jednak robić np. w maju, niż w szary listopadowy dzień idealnie jednak nadający się na takie kręcenie, Tym bardziej, że nie wiadomo jak długo będą takie temperatury. W mrozie i śniegu na pewno nie będę robić dwusetek. Poza tym to zaprocentuje przy robieniu turystycznych wycieczek.
TERAZ o dniu dzisiejszym!
Nie zrobiłem dziś rekordu życiowego, tylko listopadowy. Za to po raz pierwszy zrobiłem dwusetkę w oparciu o jazdę w terenie i po dziurawym asfalcie, którym głównym założeniem była prędkość i jak najmniej przerw, połączona z częściowa jazdą pod wiatr. Udało się znakomicie i strasznie mnie to cieszy. Wycieczką uważam za najbardziej „endorfinową” od czasu wizyty w Czachowie. Były tylko dwie krótkie przerwy na jedzenie, poza tym absolutnie nic. Nawet gdy musiałem przejść w terenie kilkadziesiąt metrów, starałem się iść jak najszybciej. Nie było nawet czasu, na picie herbaty z termosu, więc na drugiej przerwie przelałem ją do bidonu, by nie marnować czasu na sięganie do plecaka. Pomimo że nieraz trzeba było jechać 10 km na godzinę np. z Wysokiej do Rokity, jechało się sporo po dziurawym asfalcie, ponad 10 km w lesie, pod wiatr, udało się osiągnąć średnią powyżej 20 km, co dla mnie jest dużym osiągnięciem. Zresztą, nie średnia jest najważniejsza, lecz to, ze próbowałem jechać najszybciej jak umiałem i tak jechałem do końca.
http://www.bikemap.net/pl/route/2847509-kamien-pom...
( Szczecin - Załom - Goleniów - Parłówko - Kamień Pomorski - Niemica - Wysoka Kamieńska - Rokita - Świętoszewko ( skrót I) - Loźnica - droga krajowa nr 3 (przez las - skrót II ) - Widzieńsko - Wierzchosław - Miękowo - Goleniów - Załom - Szczecin )
Tak mniej więcej, drogi leśne tak "na oko". W drodze powrotnej na południu od Łoźnicy jechałem przez Puszczę drogą leśną nr 27, następnie pojechałem na północ, i skręciłem w prawo w lokalną drogę na Widzeńsko i dalej pętlą przez Wierzchosław, a nie jak pokazane jest na mapie. Drugi skrót przez las prowadził z Rokity wzdłuż torów do leśnego przejazdu kolejowego skąd przez las wyjechałem na południe od Świętoszewka.
PS. Dzień po, bardzo dobre samopoczucie i tylko lekkie przyjemne zmęczenie. Widać wyraźny postęp w porównaniu do ostatnich dwusetek. Chyba po raz pierwszy po takim dystansie nie złapał mnie żaden skurcz ( wczoraj w ciągu dnia zażyta rano i wieczorem tabletka magnezu na skurcze Doppelherz)