14 kosz grzybów i podsumowanie jesiennego sezonu
-
DST
50.00km
-
Temperatura
10.0°C
-
Sprzęt Kalkhoff
-
Aktywność Jazda na rowerze
160 grzybów w 2 godziny 45 minut. Podgrzybki i 4 rydze. Najwięcej na miejscu z poprzedniego grzybobrania, w trakcie którego niepotrzebnie zboczyłem, gdyby nie to średnia byłaby większa. W sumie są miejsca, gdzie jest pełno grzybów, są też gdzie nie ma śladu po żadnych grzybach, nawet trujących, są miejsca gdzie są same kapcie i były takie choć nieliczne, gdzie, rosły młode zdrowe octowe podgrzybki. Aparat jeszcze nie kupiony więc wklejam tylko takie marne zdjęcie grzybów po przebraniu, na lewo suszenie i smażenie, na prawo ocet :)
Czas na wstępne podsumowanie. Sezon na podgrzybki rozpoczął się 19 października w Puszczy Goleniowskiej i do 15 listopada zebrałem 10 razy pod rząd, pełny kosz grzybów. Dzięki znalezieniu podmokłych miejscówek na opieńki, przedtem udało się zebrać 4 kosze opieniek. Jest to ewenement by zacząć sezon od opieniek. Do tego czasu przez kilka wcześniejszych miesięcy udało się trafić 1 raz miejscówkę na borowiki i ze dwa, trzy razy maślaki na sos ze śmietaną. Sukcesem jest też ususzenie pewnej ilości borowików oraz 3 słoiki marynowanych maślaków. Marynowanych słoików podgrzybków i opieniek nawet nie policzyłem, ale ich nigdy nie jest za dużo.
Cały sezon został ustawiony przez największą od kilkudziesięciu lat susze, gdzie przez pół roku nic nie padało, właściwie od kwietnia do dziś nie było żadnych wielkich opadów, a wilgoć w lasach to efekt niższych temperatur oraz mgieł, a nie wielkich deszczy. Sprawdziła się po raz kolejny zasada, że dopóki nie ma mrozu wszystko jest możliwe i biorąc pod uwagę obecny klimat cały czas tak uważam, nie zdziwi mnie jeżeli wcześniej, czy później będzie się zbierać świeże grzyby na wigilię.
Wracając do sezonu, ilościowo na sezon nie można narzekać, ale jakościowo już tak.
Susza spowodowała, że nie było choć 1 kurki, a w zeszłym roku było ich tysiące, zebrałem zaledwie kilka kań, a rok temu o tej porze zamrażarka była nimi wypchana. Nie spotkałem ani jednej pieczarki, purchawki, kilka kozaków w sezonie letnim były wysuszone i robaczywe. Rydze w normie, jak na ten rejon, kilka zjedzonych egzemplarzy jest już sukcesem, choć marzy mi się zrobienie tych grzybów w marynacie.
Podczas najbliżej jazdy spróbuję się za nimi rozglądać.
Przydało by się w końcu zebrać występującego w lasach liściastych lejkowca, a tych nie spotykam , z racji innych grzybów ,ważniejszych kulinarnie, w lasach iglastych, które też są łatwiej dostępne, niż np. Puszcza Bukowa. Podobno są pyszne w pierogach. Spotykałem też kilka czernidlaków kołpakowych, ale w stanie rozkładu. Sporadyczne występowały gołąbki. Z muchomorów były tylko czerwone, chyba nie widziałem żadnego śmiertelnie trującego sromotnika. Nie wszystkie wymienione grzyby jadalne, a tym bardziej trujące :) są
w obrębie mojego zainteresowania, tym niemniej np. dla fotografów grzybów był to rok ubogi.
Sezon opierał się na podgrzybkach i opieńkach, nie to, żebym narzekał, po prostu tak było, bo wystarczyły by przedwczesne przymrozki by nic nie było w tym roku.
Oczywiście dla amatorów sezon się nie kończy, bo zostaje cała gama grzybów zimowych, płomiiennica, wodnicha, wciąż jest czas na gąskę zielonkę, wokół których pojawiło się wątpliwości w związku z zatruciami na terenach skażonych np. we Francji itd. itd.
komentarze