Lipiec, 2011
Dystans całkowity: | 1188.80 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 61:08 |
Średnia prędkość: | 19.45 km/h |
Maksymalna prędkość: | 35.11 km/h |
Liczba aktywności: | 15 |
Średnio na aktywność: | 79.25 km i 4h 04m |
Więcej statystyk |
Miasto
-
DST
22.59km
-
Czas
01:22
-
VAVG
16.53km/h
-
Temperatura
20.0°C
-
Sprzęt Stevens Galant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zapomniane miejsca na trasie Białogard - Kołobrzeg
-
DST
116.40km
-
Czas
06:50
-
VAVG
17.03km/h
-
VMAX
31.73km/h
-
Temperatura
25.0°C
-
Sprzęt Stevens Galant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Trasa:
Szczecin Stargard Szczeciński oraz Białogard – Karlino – Kozia Góra – Lubichowo – Kłopotowo – Piotrowice – Bardy – Dębograd – Czernin – Stramiczka – kołobrzeski las – Bagicz – Podczele – Kołobrzeg
Wyjazd o godzinie drugiej w nocy do Stargardu Szczecińskiego, skąd o piątej odjeżdża pociąg do Koszalina.
Bezpośredni pociąg do ze Szczecina odjeżdża jak dla mnie zdecydowanie za późno. Pierwotnie planowałem ominąć Kołobrzeg i jechać do Koszalina, gdzie chciałem zwiedzić miasto, plan okazał się nierealny ze względu na drogi, które spowodowały, że wliczając czas zwiedzania i przerwy, tempo wyniosło 10 km na godzinę.
Zabytkowy dworzec PKP w Białogardzie, bardzo ładnie odnowiony zarówno na zewnątrz i wewnątrz.
Wieża wodna w Białogardzie. W Białogardzie zobaczyłem: Bramę Wysoką, fragmenty murów obronnych, rynek z ratuszem.
Z Białogardu ruszyłem do Karlina, ruch spory, ale wyłącznie ruch osobowy, przez kilka kilometrów nie minęła mnie ani jedna ciężarówka, droga szeroka, większość kierowców zapewne jechała do pracy, stałymi trasami, dlatego nie było piratów na tym odcinku. Jechało się całkiem dobrze.
Ratusz w Karlinie.
Spichlerz w Karlinie. Obok budynku znajdował się zamek biskupów kamieńskich wybudowany w XIII wieku, popadł on w ruinie jeszcze w czasie wojny siedmioletniej, do naszych czasów zachowały się resztki piwnic.
Z Karlinie ruszyłem drogą nr 6 do Koziej Góry by zobaczyć ruiny średniowiecznego majątku rycerskiego nadanego rodzinie von Podels nie później niż w XIV wieku. Ruch bardzo duży, na szczęście jest pobocze. Niestety najciekawsza część pałacu pochodzącego z XIX wieku z bogatymi zdobieniami jest zasłonięta jest przez budynek gospodarczy. Kubatura budynku to 7800 metrów sześciennych. Obecnie własność prywatna. Nie ma możliwości wejścia.
Zdjęcia pałacu, które mam w swoim informatorze robiły naprawdę duże wrażenie.
Po wizycie w Koziej Górze ruszyłem z powrotem w kierunku Karlina, po około trzech km, jest zjazd do Karlina, zaraz za nim jest zjazd do Gościna, po kilkuset metrach jest kolejny zjazd w kierunku Lubiechowa. Jedzie się 5 km dziurawym asfaltem, ale za to wolnym od ruchu samochodowego. W Lubiechowie znajdują się ruiny pałacu neoklasycystycznego z 1835 roku. Obecnie prowadzone są roboty remontowe.
W Lubiechowie kończy się asfalt. Udało mi się znaleźć drogą polną do Kłopotowa, na której jechało się z szybkością 10 km na godzinę. Miejscami kałuże i błoto wymagające zejścia z roweru.
Kłopotowo
Tej miejscowości warto poświęcić więcej uwagi, ze względu na to, że był to dziś pierwszy i ostatni pięknie zachowany pałac i park, który jest własnością prywatną. Widać, że właściciel dba o park, dodatkowo jest bardzo gościny. Pałac został wybudowany w 1911 roku, niedaleko pałacu jest budynek dawnej owczarni z 1865 roku. W parku kilka pomników przyrody. Do samego pałacu prowadzi stara aleja drzew.
Ten zbiornik nie dodaje uroku zdjęcia, tym niemniej w tym miejscu były najlepsze warunki oświetleniowe.
Dalej ruszyłem bocznymi drogami jak w opisie na początku, po drodze minąłem zabytkową aleję dębową. Drogi przeważnie ze sporą ilością dziur, za to ruch był minimalny, tak więc można było swobodnie lawirować między nimi.
Po drodze minąłem kilka zabytkowych kościołów. Najciekawszy był w Czerninie.
W Czerninie wyjechałem na główną drogę nr 163 z Wałcza do Kołobrzegu, skręciłem na południe, po przejechaniu około 1 km, skręciłem na Stramiczkę, gdzie wg. dwóch niezależnych źródeł : mapy dorzecza Parsęty i przewodnika rowerowego po Kołobrzegu i okolicach, powinien znajdować się niebieski szlak prowadzący do zabytkowych dębów w tzw. kołobrzeskim lesie. Od razu pojawiły się trudności droga do Stramiczki była oznaczona jako ślepa, zerwany jest asfalt, przygotowywana jest nowa nawierzchnia. Mimo to przebiłem się do wsi a następnie skręciłem do lasu. Wbrew mapie, nie ma żadnych oznakowań, trzeba zasięgnąć języka u miejscowych, by skręcić na właściwą drogą z nierównych płyt. Ostatecznie szlak zaczyna się w środku lasu, oczywiście bez informacji, co to jest za szlak, dokąd prowadzi i tak jest w całym lesie. Później okazało się, że do dębów łatwiej jest trafić od strony północnej, przynajmniej do tego starszego. Ogólnie trzeba cały czas rozglądać się dookoła by nie minąć dębów.
Dąb „Warcisław” , , wiek 640 lat, wysokość: 30 metrów, obwód ponad 6 metrów.
Dąb "Bolesław" - najstarszy dąb w Polsce
Dąb "Bolesław", w źródłach notowany jako najstarszy dąb szypułkowy w Polsce. Wiek 800 lat, obwód 6,91 metra, wysokość 32 metry.
Tutaj należy skręcić w kierunku dębu. Drogowskaz jest, ale nie na głównej drodze, tylko na bocznej prawie niewidocznej, jednym słowem, drogowskaz jest dla tych co znają drogę i wiedzą gdzie należy skręcić. Widoczny na zdjęciu asfalt jest wyjątkiem w tym lesie a nie regułą.
Po wyjechaniu z lasu na główną drogę: Kołobrzeg – Koszalin, ruszyłem do najbliższej wioski. Ogromny ruch samochodowy, brak pobocza i mnóstwo wariatów, typowi niedzielni kierowcy, którym się spieszy nad morze. W Bagiczu skręciłem w kierunku morza, krzywymi drogami i płytami dojechałem do Podczela, i znalazłem się na drodze rowerowej: Dźwirzyno – Ustronie Morskie,.
Tyle teoria na tablicy, faktycznie nową drogą z kostki, jechało się nią nadzwyczaj dobrze ale bardzo szybko się ona skończyła. Dalej jechałem starą krzywą drogą rowerową aż do Kołobrzegu, ponieważ opona się ślizgała między szczelinami znów trzeba było wolno jechać.
W Kołobrzegu okazało się, że za pół godziny mam pociąg , pojechałem więc od razu na dworzec, samo morze w sezonie mnie nie interesuję, krótki pobyt na patelni zwanej plażą, w ścisku i wrzasku bardziej by mnie zmęczyło niż jazda, czy wstawanie o drugiej w nocy. Sam Kołobrzeg wielokrotnie objechałem, więc nie miałem tam nic do roboty.
Przy planowaniu trasy korzystałem z materiałów wziętych na „Pikniku nad Odrą”:
1. Mapa turystyczna Związku Miast i Gmin Dorzecza Parsęty
2. Przewodnik: Trasy rowerowe. Powiat kołobrzeski i okolice
3. Informator Turystyczny. Pałace, dwory i zamki w dorzeczu Parsęty
( opis 156 miejscowości wraz ze zdjęciami)
z pustymi zwrotnymi butelkami do Loecknitz
-
DST
65.70km
-
Czas
03:07
-
VAVG
21.08km/h
-
VMAX
35.11km/h
-
Temperatura
26.0°C
-
Aktywność Jazda na rowerze
Loecknitz
-
DST
66.30km
-
Czas
03:07
-
VAVG
21.27km/h
-
VMAX
33.66km/h
-
Temperatura
20.0°C
-
Sprzęt Stevens Galant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nareszcie idealna pogoda i temperatura. Szkoda, że nie mogłem pojechać dalej.
Kostrzyn - Witnica - Gorzów Wlk. - Drezdenko - Krzyż Wielkopolski (Rowerowy Szlak Królewski)
-
DST
123.10km
-
Czas
06:10
-
VAVG
19.96km/h
-
VMAX
32.28km/h
-
Temperatura
11.0°C
-
Sprzęt Stevens Galant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Prognozy jak zwykle były przesadzone, mocno padało tylko przez jakieś 5 godzin, potem już mniej, chwilami w ogóle niepadało. Wiatr wiejący w plecy. Dużo zimniej niż w Szczecinie.
Dziś jedyny wolny dzień aż do przyszłego piątku, więc postanowiłem nie roztrząsać prognoz pogody, wsiadłem na rower i pojechałem, najpierw na dworzec, skąd do Kostrzyna nad Odrą.
Głównym punktem programu miała być Skwierzyna, bogata w zabytki w tym w unikatowy cmentarz żydowski z nagrobkami sięgającymi pierwszej połowy XVIII wieku, cmentarz ten jest nr 1 pod względem ilości zachowanych macew. Ostatecznie kierunek wiatru zadecydował, że odpuściłem sobie ten kierunek, ułożyłem w głowie nową trasę, gdzie Skwierzyna będzie punktem początkowym a końcowym Rzepin.
Ponieważ Skwierzyna wypadła z dzisiejszego programu jedyną nową liczącą się miejscowością był Gorzów Wielkopolski. Inne np. Witnica i Drezdenko oraz Kostrzyn i Krzyż były już zaliczone. Choć miejscowości się powtarzały, trasa była nowa, gdyż poruszałem się innymi drogami. Wcześniej znany był mi tylko dwudziestokilometrowy odcinek Kostrzyn – Witnica oraz piętnastokilometrowy odcinek Drezdenko – Krzyż.
Pierwszym celem było przetestowanie nawierzchni drogi rowerowej z Kostrzyna do Gorzowa Wielkopolskiego stanowiącej „Rowerowy Szlak Królewski” Jakiś czas temu jechałem tą drogą z Witnicy do Kostrzyna, napotkana osoba zapewniła mnie że trasa biegnie aż do Gorzowa Wielkopolskiego. W praktyce to wygląda tak, trasa rzeczywiście kończy się na granicy miasta Gorzowa Wielkopolskiego, w terenie niezabudowanym króluje asfalt całkiem dobrej jakości, w terenie zabudowanym króluje kostka z wyjątkiem Witnicy gdzie trasy rowerowej w ogóle nie ma, przynajmniej na obwodnicy. W takich miejscach jak Dąbroszyn, droga idzie bez ładu i składu, raz po jednej raz po drugiej stronie, nawierzchnia jest krzywa z wysokim krawężnikami.
Jadąc tą trasą pierwszy raz koniecznie trzeba zwiedzić Dąbroszyn i Witnice. Relacja z poprzedniej wizyty w tych miejscowościach znajduję się tutaj:
http://dornfeld.bikestats.pl/492286,powiaty-mysliborski-gorzowski-kostrzynski.html
Gorzów Wielkopolski:
Najwięcej czasu zajęła mi wizyta w Gorzowie Wielkopolskich, w mieście jedzie się fatalnie, przynajmniej na tych ulicach, którymi ja jechałem, nie wiadomo co wybrać, ulice i chodniki są tak samo krzywe.
Pierwszym obiektem był cmentarz żydowski, o którym przeczytałem dopiero wczoraj.
Ogólnie całość stanowi miejsce do chlania wódy przez meneli, jak każdy cmentarz żydowski na którym byłem, po próbie odrestaurowania był dewastowany przez „nieznanych sprawców”. Wyjątkiem jest Mirosławiec, gdzie nie znalazłm żadnej informacji o współczesnej dewastacju cmentarza, być może dlatego, że większość nagrobków jest schowana wśród zarośli, pokrzyw i kłujących jeżyn.
Tu warto podkreślić, że cmentarz w Gorzowie bez szwanku przetrwał czasy hitlerowskie, co więcej hitlerowski magistrat zapobiegł w 1942 roku likwidacji cmentarza, nie wydając na to zgody, argumentując , że nie był jego właścicielem.
Cytuje: „W styczniu 1942 roku pojawiła się próba likwidacji cmentarza. jedna z gorzowskich firm kamieniarskich zwróciła się do magistratu z propozycją zakupu nagrobków. Magistrat dał odpowiedź negatywną, twierdząc, że nie jest właścicielem cmentarza. Sugerowano, aby w tej sprawie zwrócić się do odpowiedzialnego za cmentarz męża zaufania do spraw żydowskich, Maxa Koschminskiego. Nie jest znany dalszy tok sprawy, a Koschminsky, jako jeden z ostatnich gorzowskich Żydów, 24/25 sierpnia 1942 został deportowany na wschód do obozu przejściowego Tilsit-Königsberg (Królewiec-Tylża)” Źródło:
http://www.sztetl.org.pl/pl/article/gorzow-wielkopolski/12,cmentarze/1839,cmentarze/
Żydowski dom przedpogrzebowy.
Brama cmentarna.
Resztki grobowców.
Mur ze starych macew.
Przewrócone macewy służące za siedzisko dla okolicznych meneli.
Bez komentarza
Większość cmentarza położonego na wzgórzu jest zarośnięta, może to lepiej, może rzeczywiście najlepszą decyzją było by posadzenie na cmentarzu jeżyn, pokrzyw, by cokolwiek ocalało. Jak do tej pory najbardziej zadbany cmentarz żydowski odnalazłem w Świdwinie, choć tam również dwukrotnie dokonywano dewastacji:
http://dornfeld.bikestats.pl/470191,Zabytki-powiatu-lobeskiego-ciag-dalszy-plus-Swidwin-palac-w-Iglicach.html
Zabytkowy spichlerz.
Po wyjechaniu z Gorzowa ruszyłem w kierunku Krzyża na drogę wojewódzką 158. , przypadkowo odkryłem skrót do Santoka, piękna boczna droga asfaltowa idąca wzdłuż Warty. Przebiega tam jakiś niebieski szlak rowerowy. Dojazd z Gorzowa jest banalnie prosty, skręcamy w ulicę Warszawską i jedziemy prosto.
Lipki Wielkie.
Od Santoka jechałem do Drezdenka drogą 158, po prostu fajna jazda po całkiem ładnym asfalcie, wzdłuż Puszczy Noteckiej.
http://dornfeld.bikestats.pl/485645,Skarby-architektury-powiatu-strzelecko-drezdenskiego.html
Drezdenko trzeba koniecznie zobaczyć, przepiękne miasto. Tym razem się nie zatrzymywałem, postanowiłem spróbować złapać przedostatni pociąg, ostatecznie się nie udało, zabrakło 15 minut. Poza tym nie było sensu robić tych samych zdjęć na tej samej drodze. Relacje z Drezdenka można przeczytać po wyżej wstawionym linkiem.
W sumie udana wycieczka. Ku mojemu zdziwieniu w pociągach było pełno rowerzystów, m.in spotkałem dwójkę jadących na rowerach dookoła Polski, jechali do Gryfina po tygodniowym pobycie na Borholmie, bo tam roku tem skończyli wyprawę. Na trasie też nie brakowało rowerów, w Gorzowie odbywał się jakiś maraton.
url=http://s08.flagcounter.com/more/wfR][/url]