Niemieckie buraki na drodze i nie tylko
-
DST
100.95km
-
Czas
06:01
-
VAVG
16.78km/h
-
VMAX
37.75km/h
-
Temperatura
10.0°C
-
Sprzęt Stevens Galant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś kółko do Loecknitz dalej przez Retzin , Grambow, Ladenthin, Pomellen, Rosow, Pargowo i dalej szlakiem Bielika. Trasa nie ważna, opisana już kilka razy, jaki jest koń każdy widzi. Większości się szlak podoba, mnie zdecydowanie nie, ze względu na nawierzchnię, która szybko ulega dekapitalizacji.
Mój fatalny nastrój wyniknął z jednego przykrego wydarzenia około 8 rano w Loecknitz, który pokazał buraczaną mentalność Niemców, której się nie widzi na pierwszy rzut oka, ale wychodzi na zewnątrz przy odpowiednim zbiegu okoliczności.
Przed Loecknitz parę minut przede mną został potrącony kot. Zwierzak przeżył zaczął się wić na jezdni, ale nie mógł się ruszać, połamane nogi. Samochodów cała masa, godzina dojazdu do pracy. Co robią kulturalni Niemcy, łącznie z kierowcą który go potrącił. Omijają kotka szerokim łukiem, nie przejadą go tylko dlatego, bo można sobie pobrudzić samochód i jest to niezgodne z przepisami.
Zastanawiam się co robić, nie wiem gdzie może być weterynarz, numerów nie znam, nawet nazwy ulicy, zabrać też nie mam jak. Żaden burak się nie zatrzymał. Ostatecznie sprawa się tak zakończyła, że zadzwoniłem dzwonkiem do domku właściciela posesji, który zabrał kociaka, który okazał się być jego własnością.
I teraz parę scenek rodzajowych z udziałem Niemców. Znam mentalność Niemców bardzo dobrze, zjechałem je wzdłuż i wszerz: kontakty przyjacielskie, rodzinne, handlowe a nawet genetyczne. Z pochodzenia teoretycznie jestem w ¼ Niemcem, o czym poniżej.
Berlin w zeszłym roku, miejsce Rathaus Steglitz a więc nie są to slumsy. Tłum ludzi, dwóch arabów, chyba Turków, co nie ma zresztą znaczenia, ciągnie rower po chodniku wraz z prowizorycznym stojakiem, szprychy są już połamane. Ktoś reaguje? Oczywiście nie.
Scenka historyczna – rodzinna. Jak już wspomniałem, mam koligacje rodzinne z Niemcami. Moja babcia z pochodzenia była Niemką, Wywodziła się Niemców galicyjskich żyjących w Polece od końca XVIII wieku. Jedną z moich pasji jest genealogia, najstarszy znany przodek urodził się w 1693 roku, przez wiele lat robiłem kwerendy archiwalne w Polsce, Niemczech, Ukrainie. Niemcy ci przeważnie nienawidzili Hitlera, następujących powodów, mieszkali oni w Polsce 200 lat, żyli tu i nie byli narażeni na propagandę, po drugie w 1939 roku przez Hitlera zostali wysiedleni do Rzeszy z kresów wschodnich włączonych do ZSRR na mocy układu Stalin – Hitler. Wszystkim automatycznie zostały nadane obywatelstwa niemieckie.
Mój pradziadek wyjeżdza do Berlina i stara się pomóc polskiej części rodziny ( listy, dokumenty w posiadaniu), tam jest właścicielem domu. Co robią lokatorzy w 1940 roku – donoszą na Gestapo o kontakty z Polakami. Berlin 1945 rok – co robią ci sami – oskarżają mojego pradziadka, że jest kapitalistą, wyzyskiwaczem, faszystą itd. Dla wielu błędem Hitlera nie było wywołanie wojny ale jej przegranie.
Tutaj mi się przypomina film, tytułu nie pamiętam, o donosicielstwie niemieckim podczas wojny na podstawie zachowanego archiwum Gestapo, jak się okazuje w miasteczku gestapowców było tylko kilku a cały system opierał się na donosicielstwie. Scena z reporterem, starsza miła Pani siedzi na ławce w parku. Reporter pokazuje jej donos i pyta, czy to Pani podpis? Tak, mój. Czy Pani ten donos napisała. Nie, to nie ja, podpis jest mój ale nie wiem skąd się wziął.
Bardzo powszechny odbiór jest taki, że Niemiec, jest kulturalny, przepuści jadąc samochodem, powie Guten Tag, nie śmieci, jak poprosi o pomoc to pomoże. Prawda, sam z tej pomocy skorzystałem już wiele lat temu jak złapałem gumę i nie zabrałem ze sobą zapasowej dętki ani łatek. W ciągu parę minut zabrałem się stopem do Eggesin do warsztatu rowerowego. Tylko kończy się to wtedy, kiedy można się w jakiś sposób narazić, ponieść szkodę finansową. Stąd nie dziwi mnie reakcja Niemca w Berlinie, podczas ostatniego festiwalu światła w Berlinie, gdzie jedna z rowerzystek najechała Niemcowi na tył roweru.
http://rammzes.bikestats.pl/603123,Szczecin-na-podboj-Berlina.html
Tak samo jak ostatnie wyniki faszystowskiej NPD za naszą granicą.
Piszę to wszystko nie dlatego, że mam jakieś uprzedzenia do Niemców jako narodu, bo przykładów przeciwnych też jest sporo np. w Polsce we wsi Biała jest kapliczka dziękczynna ku czci SS-mana który uratował ponad 400 Polaków. Jest to taka moja odpowiedź na narzekanie wśród szczecińskich bikerów jak to Polacy są chamami a Niemcy wzorem kultury. Ani jedno ani drugie nie jest prawdą i nie musimy ciągle popadać w kompleksy.
Odra
komentarze
Co do obrońców zwierząt chodziło mi o pseudo-obrońców zwierząt, którzy to postulują o to, by psy na wsiach miały odpowiednie długości łańcucha itd. - mam rodzinę na wsi, i takich głupich pomysłów dawno nie słyszeli. W przeszłości nikogo nie obchodziło jaką długość ma ten łańcuch, a psy miewały się dobrze.
I broń boże nie miałem na myśli ludzi, którzy specjalnie męczą i zarzynają zwierzęta. Przypomniał mi się pewien idiota, który chciał wyhodować "odporną na mrozy, samowystarczalną" rasę koni. Oczywiście większość nie przeżyła tej "próby".
Dobro możesz czynić na różnych płaszczyznach.
Tacy ludzie jak Dornfeld to są naprawdę szlachetne wyjątki.
Żart...trochę się jednak na tej wojnie nachapali i poukrywali po bankach i jaskiniach.
Kurczę, ich uprzejmość powierzchowna czy nie, ale jakoś mi się bezpieczniej tam jeździ.
A swoją drogą, to zastanawiam się nad tym, czy u nas ktoś by się zatrzymał?
Z drugiej strony jakość dróg jest jednak dożo lepsza i z tym musisz się zgodzić. Dlatego lobię tam jeździć.